Niesłyszący

Życie w getcie

Bella Szydlowski-Tekel (tłumaczenie z j. jidysz na angielski: Sara Mages).

     Niemcy wkroczyli do Wiślicy 8 września 1939 roku. Dzień wcześniej Polacy zabarykadowali ulice wjazdowe stosami drewna, aby uniemożliwić im wejście do miasta, ale w niczym to oczywiście nie pomogło. Moja rodzina, która prowadziła niewielki sklep ze starociami, na dzień przed wkroczeniem Niemców musiała się przenieść do innej części miasta. Spełniliśmy to polecenie i ukryliśmy się w piwnicy domu na innej ulicy. Niemców widzieliśmy przez okienko, słyszeliśmy głośne strzały. Kiedy zapadła cisza, moja matka powiedziała: „Chodźmy sprawdzić, co się stało z naszym domem”. Po przybyciu na miejsce ujrzeliśmy, że nasz dom i cały dobytek płonie. W pewnej chwili pojawił się niemiecki żołnierz na motocyklu. Zatrzymał nas, wycelował do nas z pistoletu i spytał, co robimy w tym miejscu. Wyjaśniliśmy mu to i widocznie nasza odpowiedź go zadowoliła, bo odjechał. W piwnicy ukryła się cała nasza rodzina: moja mama, trzy zamężne siostry z mężami i dziećmi, dwaj moi bracia i ja.

     Złe traktowanie ludności żydowskiej zaczęło się następnego dnia po wkroczeniu Niemców do miasta. Ich patrole przeczesywały ulice każąc wszystkim wyjść na dwór. Zgromadziliśmy się w miejscu położonym za miastem, ale potem wróciliśmy spokojnie do domów. Żydom nie wolno było opuszczać domów nocą. Miejscowe gestapo z posterunkiem w Nowym Korczynie wyznaczyło treuhenderów, którzy mieli przejąć żydowskie firmy. Byli to Polacy albo folksdojcze. Żydowscy kupcy, którzy chcieli udać się w podróż, musieli uzyskać specjalną zgodę. Bez niej nie wolno im było opuszczać miasta.

     Wszyscy Żydzi mieli obowiązek noszenia żółtej opaski. Niemcy powołali też Judenrat. Życie w mieście stało się bardzo trudne, rosła liczba rozporządzeń regulujących prowadzenie działalności gospodarczej. Z czasem pojawili się uchodźcy z innych miast. Powstała gminna kuchnia, gdzie mogli coś zjeść. Kuchnia zaspakajała też potrzeby naszej miejskiej biedoty. Pracowałam w tej kuchni jako wolontariuszka. Jakiś czas później Niemcy zaczęli wzywać Żydów do wykonywania różnych prac w mieście. Co jakiś czas dowiadywaliśmy się o zabiciu kolejnego Żyda.

     Aby nabyć firmę, trzeba było posiadać specjalną licencję nazywaną po niemiecku Bezugschein. Nie wydawano ich jednak Żydom, tylko Polakom. Nie mając innego wyboru, musieliśmy prosić o pomoc Polaków, a oni robili to za darmo. Kiedyś gestapowcy zauważyli, jak pewien Polak oddaje nam taką licencję. Zabrali mnie na przesłuchanie do Buska położonego 12 km od Wiślicy. Ponieważ Niemcy traktowali mnie jako podejrzaną, kilka tygodni później zabrali mnie na kolejne przesłuchanie. Tym razem było ciężkie, bo Niemcy mnie bili. Trwało to do momentu, aż do pokoju wszedł jakiś inny Niemiec i kazał im przestać. Odesłali mnie do domu, ale kilka tygodni później zostałam znowu aresztowana. Kilka tygodni później aresztowano mnie kolejny raz, a potem trafiłam przez Kalisz do Auschwitz. Inni Żydzi trafili w lipcu 1942 roku do obozu zagłady w Treblince.

[…]

     Kiedy po wojnie wróciłam do Wiślicy, zastałam w niej niewielu Żydów. Wśród nich była Ester Weisfield, która mieszka teraz w Izraelu. Polacy w Wiślicy byli zaskoczeni  naszym widokiem i stale nas pytali: „To wy jeszcze żyjecie? Po co wróciliście?” Niemcy sprofanowali cmentarz, macewy wykorzystali do budowy chodników w mieście. z trudem odnalazłam miejsce pochówku mojego ojca, Avrahama, który zmarł w wieku 40 lat, jeszcze zanim zaczęła się ta straszna wojna.

     Niech to wspomnienie będzie czymś w rodzaju świeczki zapalonej ku pamięci jego, mojej mamy Sary, moich sióstr Chany, Elki i Mindel i ich rodzin, jak również moich braci: Izraela, Meira i Eliezera Dawida. Wszyscy oni zostali zamordowani w Treblince. Niech Bóg pomści ich przelaną krew.

21.png

Od prawej do lewej: Tovtza Kazimierski, Leible Kazimierski,

Yakov Miller, Tova Kleinplatz, Saka Obzenski, Bella Szydlowski.